i żołnierzy. Gości, którzy ku jego uciesze i dumie opisywali go później jako zmartwychwstałego Tamerlana, obdarowywał na pożegnanie kosztownymi prezentami. Odmówienie ich przyjęcia było nie tylko niezręczne, ale i niebezpieczne.<br>Przepadał za sutymi i mocno zakrapianymi biesiadami (podczas jednej z nich w obecności zagranicznych dziennikarzy poprzysiągł, że obali każdy afgański rząd, który poważy się zakazać whisky), za turecką muzyką, indyjskimi filmami i amerykańskimi limuzynami. Miał ich kilka i kazał się nimi obwozić po swoich włościach. Miał też osobisty wóz pancerny, którym jeździł ochraniany przez działka przeciwlotnicze zamontowane na ciężarówkach, a także własny odrzutowiec, którym latał do Turcji, ilekroć bolały go popsute