matka Weronika", dziewczyna dwudziestoparoletnia, szefowa pierwszej klasy, z twarzy taka sobie - ale zbudowana ! - podziwiały chłopaki - niech się schowa gipsowa bogini z parku, co podnieca w muszli dętą orkiestrę...<br>Miała teraz duże gospodarstwo, na dwieście osób, duże zadania i bodźce. Jej zaradność, jej skrzętność i ofiarność wśród ludzi rozkwitły. Czuła się rześko, w całej pełni sobą, wszak jej tutaj potrzebowano, widziała, że jest poważana, nawet adorowana.<br>Szesnastu chłopaków spełniało na wyrywki wszystkie jej <page nr=398> polecenia, szesnastu dryblasów ze straży porządkowej błaznowało, wydziwiało, ofiarowywało jej siebie:<br>- Jak mamcię kocham, niechże mnie mamcia skosztuje! Weronka nic sobie nie robiła z tej w gruncie rzeczy zabawy