prędzej się zamyka. Postanawiam za wszelką cenę czuwać, aby podejrzeć, jak się dokona karkołomne odkształcenie ścieśnienia w rozprzestrzenienie, ale ciągle nie bardzo wierzę, żeby to mogło istotnie nastąpić.<br>Lecz co to? Nagle pociąg przyśpiesza biegu. Jak dotąd sapał, męczył się i wił, usiłując niezdarnie wdrapywać się pod górę, tak nagle rzuca się z westchnieniem ulgi w opadające łagodnie zbocze i rześko podzwaniając kołami pędzi radośnie przed siebie, niby starzec ku wspomnieniom młodości. Miarowo poczynają opadać wzdęcia terenu, zarastają blizny szczelin i wąwozów, goją się liszaje skał, zielona nić trawy zszywa poszarpane iglastymi drzewami zbocze i znów przed oknami wagonu wyrastają zielone ściany