Typ tekstu: Książka
Autor: Urbańczyk Andrzej
Tytuł: Dziękuję ci, Pacyfiku
Rok: 1997
ten pan? Hm, jak by tu powiedzieć... Ten pan to jest mąż tej słynnej pani.
"Fuji III" wyskakuje ze swej skalistej kryjówki jak smok z jamy. Od razu bierzemy się za bary z lodowatym wiatrem dmącym od O'Shima, który usiłuje zmieść nasz dwudziestometrowy maszt. Gdy przysłaniają nieco wzgórza, dziesięciu ludzi rzuca się, by stawiać spinaker. Gdy mijamy osłonę, spinaker błyskawicznie ląduje pod pokładem. Początkowo siedzimy we trójkę z Miasaką w kokpicie, podziwiając sprawność i zacięcie załogi, ale gdy mróz dobiera się do nas - sami biegniemy na dziób do pomocy, by się rozgrzać. Szare, niskie chmury niosą opady drobnego śniegu, który co chwila
ten pan? Hm, jak by tu powiedzieć... Ten pan to jest mąż tej słynnej pani.<br> "Fuji III" wyskakuje ze swej skalistej kryjówki jak smok z jamy. Od razu bierzemy się za bary z lodowatym wiatrem dmącym od O'Shima, który usiłuje zmieść nasz dwudziestometrowy maszt. Gdy przysłaniają nieco wzgórza, dziesięciu ludzi rzuca się, by stawiać spinaker. Gdy mijamy osłonę, spinaker błyskawicznie ląduje pod pokładem. Początkowo siedzimy we trójkę z Miasaką w kokpicie, podziwiając sprawność i zacięcie załogi, ale gdy mróz dobiera się do nas - sami biegniemy na dziób do pomocy, by się rozgrzać. Szare, niskie chmury niosą opady drobnego śniegu, który co chwila
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego