uśmiecham się, bo przecież sporo piw mamy za sobą. <br>- Jest. W zakrystii, przy mikserze. - Marek porusza ustami z pozostałością zajęczej wargi, zionąc przy tym okrutnie papierochami.<br>- Kiedy startujecie? <br>- Już jesteśmy po wszystkich próbach - mówi Marek i delikatnie, prawie obejmując mnie ramieniem, popycha w kierunku zakrystii. Ścisza jeszcze bardziej głos i rzuca chichotliwie: - Dziadkowie są lekko podpici, mogą być niezłe jaja.<br>- Jak to? - pytam i spinam się, jakbym był rzeczywiście odpowiedzialny za cały święty Kościół powszechny i za tę kapelę spod Szczebrzeszyna, która ma tu nagrać set pieśni wielkanocnych.<br>Przekraczamy próg zakrystii, więc Marek mówi już głośniej:<br>- No, popili w autobusie, jak