i zrozpaczony, zawołał wtedy do siebie ROMANA KUSTOSZA. Młodego bioelektronika, który pracował w klinice jako technik obsługujący aparaturę medyczną. Kręcił gałeczkami, obserwował wykresy... <br>- Romku, robimy nasze sztuczne serce - oznajmił mu.<br>- W polskich warunkach to niemożliwe, panie profesorze - jak zwykle spokojnym głosem odpowiedział flegmatyczny okularnik.<br>Dopiero kiedy Religa zaczął krzyczeć i "rzucać kurwami", Kustosz obiecał, że zastanowi się nad problemem. - Będzie ciężko - mruczał pod nosem.<br><br>Do Romka Kustosza dołączył ZBYSZEK NAWRAT, biofizyk. Stworzyli szalony duet. Taki dwuosobowy klub samotnych sztucznych serc.<br>- Zaczął się nasz wielki wyścig z czasem - mówi Nawrat, rocznik 1960, kręcona strzecha ciemnych włosów wokół przystojnej, trochę chłopięcej twarzy. - Profesor Religa