kiedy witam się z Jurkiem Radziwiłowiczem na dworcu, biec do niego i rzucić mu się w ramiona, najlepiej na zwolnionych zdjęciach. Śmiał się z mojego złego gustu, ale pozwolił; niestety, na zwolnione zdjęcia namówić się nie dał... Swoją drogą, gdyby pozwolono mi reżyserować własne role, składałyby się prawdopodobnie z samego rzucania się w ramiona i zwolnionych zdjęć. Na szczęście reżyserzy czuwają.<br>"Człowiek z żelaza" dopełnił mojej edukacji obywatelskiej. Ugruntował sposób myślenia o kraju, o dramacie naszej historii. Czasami uświadamiam sobie ze zgrozą, że gdybym nie poznała właściwych ludzi, nie przeczytała odpowiednich książek, pozostałabym kretynką, która o niczym nie ma pojęcia. W filmie