usprawiedliwia.<br>Pereira zniknął, z kuchni dolatywały krzyki i tupot rozbieganych kroków. Istvan zajrzał w korytarz, leżały tam tobołki i laski pielgrzymie.<br>Gdy kucharz wrócił z obrusem i sztućcami, zapytał wprost:<br>- Co za zbiegowisko w kuchni? <br>- Krewni przyjechali ze wsi, pierwszy raz są w mieście, chcieli obejrzeć jak my bogato mieszkamy, sab i ja. Oni niczego nie ruszą, a spać mogą na barsati. Na dachu dosyć miejsca.<br>- Istvan, chodź tu - usłyszał zza drzwi głos Margit.<br>Siedziała już w fotelu czyściutka i złotawa, wyszczotkowane włosy spływały gładko.<br>- Obeszło się bez twojej pomocy. Weź tusz, zaraz odżyjesz. Słyszałam, jak komenderowałeś kucharzem. Natychmiast zrobiłam się