Typ tekstu: Książka
Autor: Białołęcka Ewa
Tytuł: Tkacz iluzji
Rok wydania: 2004
Rok powstania: 1997
tak naprawdę lubią wygody. W obszernym skalnym zagłębieniu zgromadziły ogromną ilość gałązek, liści, trawy i pasm kory. Wszystko to było ugniecione i posplatane ze sobą tak, że tworzyło całkiem wygodny materac z bezpiecznym dołkiem pośrodku. Na brzegu legowiska siedział Deszczowy Przybysz, czujnie nastawiając uszy. Głowę i skrzydła miał czarne jak sadza, lecz im niżej, tym bardziej ta barwa jaśniała, by wreszcie na końcach łap stać się szarością. Skrzydlata w pierwszym momencie przedstawiała się jako niezgrabny kłąb biało-beżowego futra, zwinięty pośrodku gniazda. Potem uniosła głowę - wąską i zgrabną w zarysie. Dotknęła Słonego nosem w geście powitania, następnie utkwiła we mnie spojrzenie
tak naprawdę lubią wygody. W obszernym skalnym zagłębieniu zgromadziły ogromną ilość gałązek, liści, trawy i pasm kory. Wszystko to było ugniecione i posplatane ze sobą tak, że tworzyło całkiem wygodny materac z bezpiecznym dołkiem pośrodku. Na brzegu legowiska siedział Deszczowy Przybysz, czujnie nastawiając uszy. Głowę i skrzydła miał czarne jak sadza, lecz im niżej, tym bardziej ta barwa jaśniała, by wreszcie na końcach łap stać się szarością. Skrzydlata w pierwszym momencie przedstawiała się jako niezgrabny kłąb biało-beżowego futra, zwinięty pośrodku gniazda. Potem uniosła głowę - wąską i zgrabną w zarysie. Dotknęła Słonego nosem w geście powitania, następnie utkwiła we mnie spojrzenie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego