ocean"...<br> Niezmierzony ocean pamięci &lt;q&gt;(absolute non comparative<br>magnum) &lt;/&gt;wyrzucał na brzeg świadomości szczątki przygasłych<br>wspomnień - zawsze te same. Pod przymkniętymi<br>powiekami rozrastały się błękitne i złote obręcze. W<br>świetlistych kręgach jakby w pianie skąpane chwiały się gałęzie<br>z lipowej alei, liście, dłonie i twarze. Płynęły mury<br>królewieckich domów, dachówki powleczone sadzą, kominy w kłębach<br>dymu i okna. Rozwiewał się z wolna dym i rozjaśniały wapnem<br>powleczone ściany - w spękanym tynku<br>szyby zdawały się przedłużać refleksy świateł i rysy w promienie<br>ogromnej pajęczyny. Wyobrażenia, podobne do<br>mgławicy, krążyły wokół ośrodka ciążenia: cienie skupiały<br>się w jamy oczodołów, w zapadłe policzki i układały