tapczanie, Hania przycupnęła za biurkiem, Surma rozciągnął się na podłodze, otulił dywanem. Marta miała nogi ciężkie jak ołów, czuła ból w karku, we wszystkich mięśniach. Nie miała ochoty na legowisko na podłodze, a bała się oddalać. Zerknęła na otwarte drzwi do pokoju zmarłej matki dziedzica. Wsunęła się tam, światło z saloniku rozjaśniało pomieszczenie. Przysiadła na obitej złotawym pluszem kanapie. Wstała, zdjęła z łóżka kapę, przykryła się nią, opierając głowę o wałek. Świetnie. Rozkosz wyciągniętych stóp, miękko. Zapadała już w pierwszy sen, gdy poczuła pod kapą niewielkie, żywe ciepło. Ocknęła się wzruszona. Irenka? Dziecko przybiegło do matki, chce być z nią. Dość