Typ tekstu: Książka
Autor: Czeszko Bohdan
Tytuł: Pokolenie
Rok wydania: 1974
Rok powstania: 1951
odeszli od swoich warsztatów i maszyn. Stanęli pod szopą w ciasnej gromadzie. Deszcz bębnił o dach. Wszystko wokół było wilgotne. Poprzez zasłonę utworzoną z ociekających po oknie kropel patrzyli na niskie niebo ponad parkanem.
Berg odszedł od kantoru, człapiąc po błocie kaloszami, których nie zapomniał wzuć na pantofle.
Echo pięciu salw głucho zabrzmiało w wilgotnym, szarym powietrzu. Dwudziestu pięciu. Stali nie odzywając się ani słowem, ale nie było to milczenie salutujące poległych, było to zapamiętanie się w nienawiści bezmiernej jak ludzka miłość do życia.
Tego dnia Fijałkowski przywołał po fajerancie małego Edzia, chłopaczka żwawego jak myszka. Udało mu się go wyrwać
odeszli od swoich warsztatów i maszyn. Stanęli pod szopą w ciasnej gromadzie. Deszcz bębnił o dach. Wszystko wokół było wilgotne. Poprzez zasłonę utworzoną z ociekających po oknie kropel patrzyli na niskie niebo ponad parkanem.<br>Berg odszedł od kantoru, człapiąc po błocie kaloszami, których nie zapomniał wzuć na pantofle.<br>Echo pięciu salw głucho zabrzmiało w wilgotnym, szarym powietrzu. Dwudziestu pięciu. Stali nie odzywając się ani słowem, ale nie było to milczenie salutujące poległych, było to zapamiętanie się w nienawiści bezmiernej jak ludzka miłość do życia.<br>Tego dnia Fijałkowski przywołał po fajerancie małego Edzia, chłopaczka żwawego jak myszka. Udało mu się go wyrwać
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego