co w tekście opowiadania ma perspektywę głębną, groźną poezję, na scenie odsłania się jako nagi kościec.<br>Teatr (trudno powiedzieć czy wielki Stanisławski, założyciel Mchatu i reżyser "Martwych dusz" przed 30 z górą laty, czy jego następcy, konserwatorzy i renowatorzy jego dzieła) stępił ostrze tej okrutnej, jednej z najokrutniejszych, najbardziej przerażających satyr, na jakie zdobyła się wyobraźnia pisarska. W wielu epizodach satyra przechyliła się w stronę prawie dobrodusznej, aż nazbyt kolorowej, zabawnej malowniczości. Niektórzy Anglicy odczuwali "Martwe dusze" jako <foreign>high comedy</>, co może tłumaczy się właściwością ich temperamentu. Trzeba bezstronnie przyznać, że kilka scen, zwłaszcza łotrowski targ między Cziczikowem a Sobakiewiczem miał