na szczycie schodów Pałacu Radziwiłłowskiego i witał wchodzących, z których wielu wydawało się dopiero co zbiec z listów gończych lub wymknąć się pościgowi z udziałem dziesiątków pojazdów i setek naganiaczy, którymi kierował osobiście ów uśmiechnięty generał. Obecnie zdawał się mówić: ale była zabawa, te łapanki, fingowane procesy, wieloletnie kary więzienia, ścieżki zdrowia na komendach, <orig>opluskwianie</> w gazetach, a wyście się dali nabrać, że to wszystko było naprawdę - tu powinien się minister generał klepnąć w udo i wybuchnąć śmiechem: - A teraz, kochani, uściśnijmy się! I rzeczywiście ściskał serdecznie kolejne dłonie, a szczególnie czule witał się z Jackiem Kuroniem, co podkreślił słownie. Bodajże tylko