zadbał, upolował tłustą mysz, w komórce za szafką ze starymi butami.<br>Zamilkła i po chwili spojrzała na niego szeroko, jakby urósł w jej oczach. Poczuł zwierzęcą potrzebę, aby ją posiąść. Z trudem powstrzymywał się do nocy. Przyszedł do jej pokoju, jak tchórzliwy złodziej przychodzi do księżowskiego sadu po jabłka, takie sekretne smakowanie połączone z lękiem i biciem serca. <br><br>W południe, przed obiadem, wyszedł popracować do ogródka. Bardzo się zdziwił, skąd tyle śniegu. Lepkiego i przyszarzałego. Odgarnął go i systematycznie począł okrywać azalie suchymi liśćmi spod szopki. Mógł to zrobić wcześniej. Pomyślał, jak krzewy przetrzymają tę zimę. Konstanty mówił, a właściwie pouczał