Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Liryka mojego życia
Lata powstania: 1921-1969
jesienią.

Ja nie chciałbym, na przykład, by ludzie zmoknięci
Klęli i uwłaczali mnie lub mej pamięci,

By katar czy też grypę ściągali na siebie
Dlatego, że bawili na moim pogrzebie.

Umierać trzeba z taktem. Wymaga obliczeń
Taka śmierć, żeby pogrzeb nie przypadł na styczeń.

Lub, powiedzmy, na luty, gdy mrozy siarczyste
Mogą całkiem zniechęcić żałobną asystę.

Ja nie chciałbym, by ludzie, których śmierć ma wzruszy,
Mieli z tego powodu poodmrażać uszy.

Wiosna to co innego! Nie ma lepszej pory,
Aby umarł taktownie człowiek ciężko chory.

Na cmentarzu wesoło zielenią się drzewa,
Żałoba na wiosennym wietrze się rozwiewa,

I śmierć zda się
jesienią.<br><br>Ja nie chciałbym, na przykład, by ludzie zmoknięci<br>Klęli i uwłaczali mnie lub mej pamięci,<br><br>By katar czy też grypę ściągali na siebie<br>Dlatego, że bawili na moim pogrzebie.<br><br>Umierać trzeba z taktem. Wymaga obliczeń<br>Taka śmierć, żeby pogrzeb nie przypadł na styczeń.<br><br>Lub, powiedzmy, na luty, gdy mrozy siarczyste<br>Mogą całkiem zniechęcić żałobną asystę.<br><br>Ja nie chciałbym, by ludzie, których śmierć ma wzruszy,<br>Mieli z tego powodu poodmrażać uszy.<br><br>Wiosna to co innego! Nie ma lepszej pory,<br>Aby umarł taktownie człowiek ciężko chory.<br><br>Na cmentarzu wesoło zielenią się drzewa,<br>Żałoba na wiosennym wietrze się rozwiewa,<br><br>I śmierć zda się
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego