pokosach koniczyny.<br>Kiedy wiatr począł szarpać z pleców zwiędłą nać, zbudził się Dudi, trącił nogą Misia. - Wstawaj, deszcz pada!<br>Zbliżał się szum.<br>Pierwsze wielkie krople upadły Dudi na czoło i na gołe kolana.<br>Nagarnął ko niczynę i położył sobie na plecy.<br>Chciał okryć kolana, ale gdzieś blisko uderzył piorun.<br>Zaczął siec gęsty, ukośny deszcz i Miś Kunda podniósł się na kolana, tak pochylony jak do modlitwy, nie rozeznając, co się dzieje, a już zimna wilgoć rozlewająca się po plecach rozbudziła go.<br>Nakrył koniczyną głowę i plecy.<br>Ręce zmokły.<br>Za pazuchę, po plecach, na brzuch ciekła woda.<br>Kłuło w łopatkach.<br>Postanowili nie