Małgosi. Ta też biedna męczennica, taka chudzinka, rodzi mu dziecko za dzieckiem, a on nawet nie ma porządnej pracy! <br>Zdaję sobie sprawę ze strasznej atmosfery, otaczającej moją osobę. Wiem, jaką niechęcią darzą mnie zawodowi wyznawcy Pana Boga, i właśnie dlatego czuję, że wśród tych wszystkich wspaniałych i naprawdę szlachetnych ludzi, siedzących wokół ogniska, na tej polanie, wśród wysokich sosen, gdy pijackie głosy niosące się po jeziorze od innych obozowisk dowodzą niesamowitej odmienności naszego zgromadzenia, czuję, że moją misją jest powiedzenie Karolowi Wojtyle, jak z tym jest naprawdę. Muszę się przedrzeć przez uładzone głosy wszystkich kochanych Baś-okularnic, tych Teres w za