poprawię sobie sama po kryjomu. Piję i biorę książkę, przysłaną mi przez którąś z przyjaciółek z Polski. "Effi Brriest" autor Teodor Fontaine, zaczynam czytać. Nie wiem ile godzin mija, może sześć, może siedem, ja - nieruchoma, z wypiekami na twarzy, straciłam poczucie czasu, miejsca. Nie jem, nie piję, nie ruszam się, siedzę w hotelu przy Bulwarze Zachodzącego Słońca i jestem cała w środku, w książce.<br>A tu wpadają charakteryzator, kostiumolog, kierownik planu. Akurat kończę ostatnią stronę, list bohaterki, zamykam książkę. Oni rzucają się, poprawiają mnie, makijaż, kostium i zbiegamy na plan, bo tam wszystko gotowe. Wszyscy na mnie czekają. Ja, jeszcze nieprzytomna