Typ tekstu: Książka
Autor: Artur Baniewicz
Tytuł: Drzymalski przeciw Rzeczpospolitej
Rok: 2004
było tylko jej oczy.
Ciekawe, czy w ogóle spała. Z trupem męża przy boku... Swoją drogą mogli wpaść gorzej. Mógł być lipiec... W schronie panował zaduch, ale jeszcze nie smród.
- Albo odszedł i nie ma ryzyka - wyjaśnił - albo zbyt otwarcie zapadliśmy się pod ziemię, Niżycki coś podejrzewa i nadal tam siedzi. Jeśli tak, to bezpieczniej będzie wyjść teraz, dopóki nie ściągnął posiłków.
- Mądrze mówisz - ziewnęła jeszcze raz Iza. - Bierzesz karabin czy tokariewa?
- Zacznijmy od tego, że nie biorę ciebie.
Sięgnął po spodnie. Przeschły, przez kalesony nawet nie poczuje chłodu. Gorzej z butami, ale i tu zachomikowane przez Drzymalskiego skarpety mogły pomóc
było tylko jej oczy.<br>Ciekawe, czy w ogóle spała. Z trupem męża przy boku... Swoją drogą mogli wpaść gorzej. Mógł być lipiec... W schronie panował zaduch, ale jeszcze nie smród.<br>- Albo odszedł i nie ma ryzyka - wyjaśnił - albo zbyt otwarcie zapadliśmy się pod ziemię, Niżycki coś podejrzewa i nadal tam siedzi. Jeśli tak, to bezpieczniej będzie wyjść teraz, dopóki nie ściągnął posiłków.<br>- Mądrze mówisz - ziewnęła jeszcze raz Iza. - Bierzesz karabin czy tokariewa?<br>- Zacznijmy od tego, że nie biorę ciebie.<br>Sięgnął po spodnie. Przeschły, przez kalesony nawet nie poczuje chłodu. Gorzej z butami, ale i tu zachomikowane przez Drzymalskiego skarpety mogły pomóc
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego