oddziela to, co sam o danej sprawie myśli, od tego, co jego ziomkowie od niego w danej sprawie usłyszeć by chcieli. Poza tym wypowiada on opinię, oddającą stan umysłów jego epoki, przyjęte konwencje czyli tak zwane utarte sądy. Nie polityk, wypowiadający tylko swoje zdanie, wyraża tylko to, co w nim siedzi. Także więc swoją głupotę, bądź zacietrzewienie, bądź gniew, bądź zachwyt, bądź zgorszenie, niewiarę w ludzi, niewiarę w siebie samego, własne rozczarowanie, zawód, czy też, bo i to się zdarza, optymizm.<br>A zresztą, mówmy co nam ślina na język przyniesie, bylebyśmy byli świadomi ryzyka, jakie podejmujemy. Od uogólnienia do śmieszności jest