swe skrzydła ku słońcu wyzwala,<br>Rozpoławiając sztywnego korala<br>Pancerz, zbyt mocno na karku zemknięty -<br>Jak na włochatym, szorstkim liściu mięty,<br>Wzdłuż rubinami wysadzana szczelnie,<br>Lśni gąsienica, wspinając się dzielnie<br>Na tylnych łapkach, i dalszy kierunek<br>Węszy swym pyskiem, z którego wycieka<br>Płyn bursztynowy, jarząc się z daleka -<br>I jak wypełzły skądciś na rabunek,<br>Pod kaszką, niby pod strzechą ze srebra,<br>Wisi w powietrzu, chwiejąc się na strony,<br>Pająk brzuchaty, na wskroś prześwietlony,<br>Żem widział z lekka zaznaczone żebra,<br>Niby misternie przeplatane cienie.<br>A pod tych istnień zgiełkiem i natłokiem<br>Czułem pierś ziemi i jej roztętnienie<br>Pod moją piersią, zdławioną urokiem.<br><br>I