Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Baśnie i poematy
Lata powstania: 1945-1948
Więc nazajutrz bardzo wcześnie,
Gdy las tonął jeszcze we śnie,
Tłumy zwierząt szły w szeregu,
Wlokąc całe góry śniegu,
A do tego jeszcze sadło -
Tyle, ile go przypadło.

Lis już stał przed swoją norą.
Spojrzał: owszem, sadła sporo!
Pełen werwy i ochoty
Wziął się zaraz do roboty,
Zdjął kapelusz, duchem skoczył,
Z pięćset śnieżnych kul utoczył,
Każdą spłaszczył szybkim ruchem,
Tak jak robi się z racuchem,
Schwycił sadło i rzetelnie
Wysmarował nim patelnię;

I choć jest to rzecz kobieca,
Placki wkładać jął do pieca.

Z pieca wnet buchnęła para,
A Witalis już się stara,
Już dorzuca nowe placki,
Taki z niego
Więc nazajutrz bardzo wcześnie,<br>Gdy las tonął jeszcze we śnie,<br>Tłumy zwierząt szły w szeregu,<br>Wlokąc całe góry śniegu,<br>A do tego jeszcze sadło -<br>Tyle, ile go przypadło.<br><br>Lis już stał przed swoją norą.<br>Spojrzał: owszem, sadła sporo!<br>Pełen werwy i ochoty<br>Wziął się zaraz do roboty,<br>Zdjął kapelusz, duchem skoczył,<br>Z pięćset śnieżnych kul utoczył,<br>Każdą spłaszczył szybkim ruchem,<br>Tak jak robi się z racuchem,<br>Schwycił sadło i rzetelnie<br>Wysmarował nim patelnię;<br><br>I choć jest to rzecz kobieca,<br>Placki wkładać jął do pieca.<br><br>Z pieca wnet buchnęła para,<br>A Witalis już się stara,<br>Już dorzuca nowe placki,<br>Taki z niego
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego