Więc nazajutrz bardzo wcześnie,<br>Gdy las tonął jeszcze we śnie,<br>Tłumy zwierząt szły w szeregu,<br>Wlokąc całe góry śniegu,<br>A do tego jeszcze sadło -<br>Tyle, ile go przypadło.<br><br>Lis już stał przed swoją norą.<br>Spojrzał: owszem, sadła sporo!<br>Pełen werwy i ochoty<br>Wziął się zaraz do roboty,<br>Zdjął kapelusz, duchem skoczył,<br>Z pięćset śnieżnych kul utoczył,<br>Każdą spłaszczył szybkim ruchem,<br>Tak jak robi się z racuchem,<br>Schwycił sadło i rzetelnie<br>Wysmarował nim patelnię;<br><br>I choć jest to rzecz kobieca,<br>Placki wkładać jął do pieca.<br><br>Z pieca wnet buchnęła para,<br>A Witalis już się stara,<br>Już dorzuca nowe placki,<br>Taki z niego