jego nowemu wnukowi na Bożym świecie." Jeszcze Chuny Szaja chciał coś Bańczyckiemu odpowiedzieć, ale gdzieś, jakby koło Hucisk, zaklekotał karabin. Ciągnął długo, jakby odpychał tyralierkę.<br>Szerucki zdążył wypchać kieszenie kurtki ciepłymi kartoflami, wybiegł do sadu, patrzył chwilę i zaraz wrócił z krzykiem.<br>"Konni tu lecą! Kweller, chodu do dziury!" Ksiądz skoczył do piwnicy.<br>"Ile ich?" - spytał Chuny.<br>Scho wali się za cembrowinę studni.<br>Trzej konni już byli na podwórzu. Jeden żandarm, dwóch policjantów.<br>Stary Kweller, jak na swoje nieszczęście, wyszedł z szopy, kucnął, żeby między chrustem dostać się do dziury.<br>Podjechał żandarm i tak z rozmachu wygarnął do blacharza trzy razy