szarość<br>ponad <orig>bezformia</> grzęzawiskiem,<br>które burzyło się z bulgotem,<br>ohydne wydzielając smrody!<br><br>W odrażającym tym pejzażu,<br>grzęznąc w porubstwie i bezwstydzie,<br>panoszył się dwupłciowy Yucan.<br>Kiedy sobiectwem obrzydliwym<br>nasycił już swe boskie chucie,<br>łaził i węszył, czy na świecie<br>nie rodzi się gdzieś kształt nieśmiały,<br>czy przez zasłonę brudnych mroków<br>słabiutki blask się gdzieś nie sączy,<br>czy plugawego mlasku bagnisk<br>nie mąci czysty szum źródełka,<br>czy gęstych smrodów nie rozrzedza<br>powietrza życiodajne tchnienie.<br>Gdy w dookolnej zaś szpetocie<br>dostrzegł najmniejszą był szczelinę,<br>rzucał się na nią z gniewnym rykiem<br>i potąd ją zalepiał błockiem,<br>aż ją wchłonęło grzęzawisko<br>pośród bulgotów, ssań