ujrzał to i ogarnął: pierwsze moje wspomnienia z dzieciństwa, te długie szeregi wozów uchodźczych na zatłoczonych drogach, ryk gonionego bydła, łuny 1914 roku, październik rewolucyjny w Rosji i znowu rok dwudziesty na terenach walk, a potem to dojrzewanie w zaślepionym i nieprzytomnym lucidum intervallum pomiędzy wojnami, ten uniwersytet, na którym ślepi i nieświadomi ludzie wykładali jakieś odpadki wiedzy, pozbierane w lamusie XIX stulecia. Żal mi tego milczenia, które okrywa górną i jakże durną pierwszą młodość w Wilnie moją i moich przyjaciół, nasze marzenia o rewolucji, zakończone dla wielu z nas latami więzienia. Żal mi, że nie rozlegnie się głos, który by