Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
lustrem, że czoło i nos mam usmolone jak kominiarz. Obmyłem twarz i wróciłem do pokoju.

- Polino Mojsiejewna - odezwałem się oficjalnie, starając się nadać głosowi jak największą obojętność - czy nie widuje pani Kazimiery Wacławowny?... Podobno mieszka w Kijowie, ale od dwóch lat nie możemy jej znaleźć... Bardzo ją lubię, to taka śliczna panienka...

Mówiąc to starałem się naśladować Piotrowskiego, który lekko zacinał się na literze "k", rozszerzał nozdrza i głośno sapał.

Ojciec roześmiał się, wobec czego powtórzyłem to samo zdanie imitując ruchy i sposób mówienia Jurczenki.

- Masz zdolności aktorskie - powiedziała matka. - Może i ty byś się uczył u Sołowjowa-Tamarina?

- Nie ma
lustrem, że czoło i nos mam usmolone jak kominiarz. Obmyłem twarz i wróciłem do pokoju.<br><br>- Polino Mojsiejewna - odezwałem się oficjalnie, starając się nadać głosowi jak największą obojętność - czy nie widuje pani Kazimiery Wacławowny?... Podobno mieszka w Kijowie, ale od dwóch lat nie możemy jej znaleźć... Bardzo ją lubię, to taka śliczna panienka...<br><br>Mówiąc to starałem się naśladować Piotrowskiego, który lekko zacinał się na literze "k", rozszerzał nozdrza i głośno sapał.<br><br>Ojciec roześmiał się, wobec czego powtórzyłem to samo zdanie imitując ruchy i sposób mówienia Jurczenki.<br><br>- Masz zdolności aktorskie - powiedziała matka. - Może i ty byś się uczył u Sołowjowa-Tamarina?<br><br>- Nie ma
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego