i Strupel trzymali mocno, prostując go kolanami wpartymi w plecy chłopca.<br>Powoli szarzało mu wszystko w oczach: trawa stała się jak piasek, drzewa zbiły się w ciasną czarną ścianę, niebo powlokło się gęstym mrokiem. I nagle poczuł ciepły, przerażający smak krwi w ustach. Chwilę nie mógł tego pojąć, ale kiedy słonawa, okropna wilgoć wdarła się do gardła, spiął się raptem jak sprężyna i strzelił obunóż w Kękusia.<br>Wódz ryknął przeraźliwie, padł na ziemię, tarzając się w czerwonym sypkim igliwiu, a Krywko, porażony jakimś szokiem, wyrwał się z rąk oprawców i, zamiast uciekać co sił w nogach, uderzył histerycznie na zaskoczonych oprawców