miękkim i łagodnym. Z dorosłymi obchodziła się często niegrzecznie, bo nie odebrała starannego wychowania, czasu miała mało, cel wzniosły, przekonanie, że Boga trzeba mieć w sercu, nie w gębie.<br>Myślała czasem przed zaśnięciem, gdy już odmówiła modlitwy, że oto dopiero teraz, po wielu latach, wypełnia się jej przeznaczenie, ucieleśniają się słowa Boga, wypowiedziane przy mostku nad rzeczką. Wprawdzie nie widziała jeszcze nigdy żywego Murzynka, ale iluż ludzi doprowadziła do wrót kościoła. Jak wielu ludziom niosła pociechę i słowa wiecznej miłości. Doprawdy, gdyby nie było tylu nieszczęść wokoło, czułaby się szczęśliwa. Na jej oczach dojrzewały maleńkie ziarna wiary, które własną ręką posiała. Czyż