córeczkę, Zuzannę, nosiła Tereska wszędzie ze sobą, ale wkrótce okazało się to niepraktyczne, bo trzeba ją było przewijać lub wysadzać, co sprawiało kłopoty choćby w kościele. Na to tylko czyhała Melania: długo hamowane macierzyńskie uczucia wylała obficie na dziewczynkę. Ponieważ Filip jako asystent Uniwersytetu zarabiał wystarczająco dużo, by starczyło na śniadania dla trojga, zdecydował się na mycie okien po mieszkaniach dwa razy w tygodniu, co mu zapewniło dochód trzykrotnie większy od wynagrodzenia za działalność naukową. Niestety, któregoś dnia nie wrócił do domu, bo z kufra jego garbusa patrol wydobył plik nielegalnej literatury. Przepadli obydwaj: i Filip, i garbus. Ponieważ Filip przezornie