Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Polityka
Nr: 25
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1980
bo jak tak... nie urządzić."
DYREKTOR: To była sprawa do kupienia. Zdaję sobie sprawę, że nie wszystko jeszcze gra, ale ludzie są jacy są, po prostu - przekorni. Nie bacząc na ten dzień wolny dla solenizanta przychodzą- do pracy. I stale są z nimi kłopoty...
REPORTER: Solenizanci przychodzą?
DYREKTOR: Tak, właśnie solenizanci.
REPORTER: To jest chyba dla socjologów, i nie tylko, nowa jakość. Ludzie proszą, żeby im pozwolić pracować...
DYREKTOR: No bo u nas tak jest. Gdybyśmy, powiedzmy, prosili żeby przyszli, to może akurat by nie przyszli. A w tym wypadku jest odwrotnie.
REPORTER (czyta): Mam tu pewne podanie: "Do dyrektora. W
bo jak tak... nie urządzić." <br>DYREKTOR: To była sprawa do kupienia. Zdaję sobie sprawę, że nie wszystko jeszcze gra, ale ludzie są jacy są, po prostu - przekorni. Nie bacząc na ten dzień wolny dla solenizanta przychodzą- do pracy. I stale są z nimi kłopoty... <br>REPORTER: Solenizanci przychodzą? <br>DYREKTOR: Tak, właśnie solenizanci. <br>REPORTER: To jest chyba dla socjologów, i nie tylko, nowa jakość. Ludzie proszą, żeby im pozwolić pracować... <br>DYREKTOR: No bo u nas tak jest. Gdybyśmy, powiedzmy, prosili żeby przyszli, to może akurat by nie przyszli. A w tym wypadku jest odwrotnie. <br>REPORTER (czyta): Mam tu pewne podanie: "Do dyrektora. W
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego