Asystent historii sztuki, a tymczasem bałamuci takich malców.<br>Paragon kącikami oczu zerknął na tort i pomyślał, że skoro pani Lichoniowa go dzieli, to nie jest aż tak katastrofalnie. Zdobył się więc na odwagę i rzekł potulnie:<br> - To nie jego wina. Ja go namówiłem, żeby nas zabrał na zamek.<br>Karcące spojrzenie solenizantki spoczęło teraz na Paragonie.<br> - Na tobie najbardziej się zawiodłam. Myślałam, że jesteś rozsądny, że będziesz opiekował się kolegami, a tymczasem sam...<br>Paragon poczerwieniał. Wyprostował się.<br> - Niech mnie karaluchy zjedzą, jeżeli chciałem zrobić pani przykrość!<br>Powiedział to tak gwałtownie, tak przekonywająco, że pani Lichoniowa spojrzała nań uważnie, a na jej twarzy