gdzieś na dnie ciała, wyrastały żądła. Jedynie przy pierwszym ataku pomogły tabletki, które dała mu gruba pani Rafalska z dołu. Później, skurczony na wersalce, musiał coraz dłużej czekać z zagryzionymi wargami, aż dolegliwość minie. <br>Którejś nocy zerwał się przerażony i mokry od gorącego potu - ból pożerał już wszystko, nie pozwalał spać, myśleć, robić czegokolwiek.<br>Został bezbronnym zakładnikiem bólu. Przeżył tak trzy tygodnie, nie odróżniając dnia od nocy, w nadziei cudu uciekając z sypialni do dużego pokoju i z powrotem, łykając masę środków nasennych, które sprawiły tylko, że leżał jak stara kłoda, pod którą rozpalają ogień. Skapitulował. Nic nikomu nie mówiąc, wezwał