Typ tekstu: Książka
Autor: Nowak Tadeusz
Tytuł: Półbaśnie
Rok wydania: 1986
Rok powstania: 1976
rozpalonym na słońcu, cietrzew tańczący na polanie, rozgrzebujący rapami białą jutrznię do juchy.

Podniosłem się na to jej wyjście najpierw na łokcie, na obydwa kolana, na proste nogi i zacząłem stopa za stopą iść do niej.
Szedłem przyciągany przez jej chód, przez jej bose stopy śmigające w zroszonej trawie, pełnej spadających gruszek.
Nie mogłem się dość napatrzeć, nadziwić jej bosym stopom, jakby związanym niewidzialną przędzą w kostkach, kruchym stopom, jeszcze pachnącym winnym moszczem tryskającym z beczki pełnej winogron.
Stopy jej sprawiły, że nie widziałem dziewczęcej twarzy ani oczu, nie pamiętam, w jakiej była bluzce, w jakiej spódnicy, nie wiem, czy miała
rozpalonym na słońcu, cietrzew tańczący na polanie, rozgrzebujący rapami białą jutrznię do juchy.<br> &lt;page nr=38&gt;<br> Podniosłem się na to jej wyjście najpierw na łokcie, na obydwa kolana, na proste nogi i zacząłem stopa za stopą iść do niej.<br> Szedłem przyciągany przez jej chód, przez jej bose stopy śmigające w zroszonej trawie, pełnej spadających gruszek.<br> Nie mogłem się dość napatrzeć, nadziwić jej bosym stopom, jakby związanym niewidzialną przędzą w kostkach, kruchym stopom, jeszcze pachnącym winnym moszczem tryskającym z beczki pełnej winogron.<br> Stopy jej sprawiły, że nie widziałem dziewczęcej twarzy ani oczu, nie pamiętam, w jakiej była bluzce, w jakiej spódnicy, nie wiem, czy miała
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego