lub skutków zabiegów aborcyjnych, jak chcą inni. Lekarz z trzymaną w kleszczach czaszką usuniętego płodu, morderstwa w Ruandzie zestawione ze zdjęciami z klinik aborcyjnych czy pocięte zakrwawione ciałko na lekarskim stoliku. Wstrząsające, brutalne, pozbawione jakiejkolwiek finezji obrazy krwi, ciała z jednoznacznymi podpisami. Obrazy wywołały szok. W mediach eksperci ze swadą spierali się o moralną ocenę wystawy. I jak zwykle granice między nimi wyznaczały podziały polityczne. Konserwatyści przekonywali, że wystawa zwraca uwagę na szczytny cel, ma jasno wyrażone przesłanie i nie ma powodów, by jej zakazywać. Liberałowie podkreślali, że to "pornografia zła", ale zastrzegali, że w imię wolności słowa nie można zakazywać takich