pamiętnych słów pani Thatcher, "społeczeństwo" w ogóle nie istnieje. Jesteśmy, twierdziła ona, zbiorowiskiem jednostek - zatomizowanych konsumentów bądź rodzin, których interesy są ściśle i wąsko określone - reprezentujących typ <hi>homo oeconomicus</> w czystej postaci. W tej sytuacji niektóre grupy - zwłaszcza te najlepiej prosperujące - nabrały przekonania, że wszystko będzie dobrze. Póki starczało ropy spod dna Morza Północnego, wpływów z prywatyzacji, a ceny składników majątkowych, np. domów, szły w górę niczym startujący odrzutowiec, wszystko rzeczywiście szło świetnie (dla niektórych). W końcu jednak czar prysł, jak każdy czar..., i przyszedł czas na rewizję ocen. Chciałbym zwrócić uwagę czytelników na dwóch autorów, których dokonania na tym polu