Typ tekstu: Książka
Autor: Czeszko Bohdan
Tytuł: Pokolenie
Rok wydania: 1974
Rok powstania: 1951
na nim teraz jak skóra na hipopotamie.
Grześ odziany był niechlujnie. Kroczył ciężko, kaczym, kołyszącym się chodem, jako że miał platfus. Obydwaj wonieli żywicą i kostnym klejem. Byli stolarzami.
Stacho wysmarkał z nosa skrzep krwi i zerkał życzliwie na obydwu wielkich i silnych, ciężko kołyszących rękoma.
- Gdzie mieszkasz? - sapnął Grześ spod worka.
- Na Budach, za plantem, koło cegielni.
- No, to wędruj, bracie, a szybko, bo za jakie dziesięć minut oczy zapuchną ci zupełnie i przestaniesz widzieć. My tu skręcamy. - Machnął ręką w nieokreślonym kierunku.
Oddalali się z wolna, a Stacho słyszał, że gadają gwałtownie, i nie ruszał się z miejsca. Sądził
na nim teraz jak skóra na hipopotamie.<br>Grześ odziany był niechlujnie. Kroczył ciężko, kaczym, kołyszącym się chodem, jako że miał platfus. Obydwaj wonieli żywicą i kostnym klejem. Byli stolarzami.<br>Stacho wysmarkał z nosa skrzep krwi i zerkał życzliwie na obydwu wielkich i silnych, ciężko kołyszących rękoma.<br>- Gdzie mieszkasz? - sapnął Grześ spod worka.<br>- Na Budach, za plantem, koło cegielni.<br>- No, to wędruj, bracie, a szybko, bo za jakie dziesięć minut oczy zapuchną ci zupełnie i przestaniesz widzieć. My tu skręcamy. - Machnął ręką w nieokreślonym kierunku.<br>Oddalali się z wolna, a Stacho słyszał, że gadają gwałtownie, i nie ruszał się z miejsca. Sądził
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego