miały po jednej kolumnie również niebieskiej. Dach portyku tworzył szeroki taras na pierwszym piętrze.<br>Sotion nadszedł z lekami i bandażami.<br>- No, Kaliasie, licz kolumny, tylko uważnie, zapomnisz, że boli.<br>Płyn, którym Sotion przemywał ranę, piekł jakby ktoś sypał sól. Kalias zagryzł wargi i zacisnął pięści. Kolumny mu się myliły. Uciekały sprzed oczu albo zlewały się w jednolitą ścianę.<br>- A więc, Kaliasie, ile?<br>- Dwadzieścia z szerszej strony... <br>- Źle.<br>Jakże piecze ta rana. Czyż można liczyć uważnie, gdy tak boli? Jedna, dwie, trzy, zagina do bólu palce, aż trzeszczą w stawach.<br>- Ile, Kaliasie?<br>- Dwadzieścia dwie od węgła do węgła i siedemnaście z węższej