moje zaabsorbowanie namiętnością, ale prawdę powiedziawszy na złe traktowanie narzekać nie mogłam. Wyglądało na to, że dopiero szef zabierze się do mnie ostrzej i nie zamierzałam na to czekać.<br>Na polubowne załatwienie sprawy straciłam nadzieję bezpowrotnie, bo sama siebie bym nie wypuściła na ich miejscu. Miałam w ręku cały ich stan posiadania, jakiś potworny majątek, ukryty w miejscu, którego nikt nie znał i którego nie chciałam zdradzić. Co jakiś czas popadałam w melancholię i symulowałam załamanie, robiąc wrażenie, że tylko patrzeć, a zrezygnuję z wojny i wyznam prawdę. We wszystkich czterech wstępowało wtedy nowe życie, blask im padał na oblicza, zaczynali skakać