Typ tekstu: Książka
Tytuł: Klechdy domowe
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1960
ustawił lampę na wprost okna, by światło księżyca jeszcze mocniej się w niej odbijało.
- Masz oto, Pietrek... Dziwuj się...
W świetle księżyca lampa przemieniła się i wypiękniała. Stała się jeszcze okazalsza, aniżeli bywa zwykle wielka miedziana blenda*, którą na dole w kopalni nosi ze sobą sztygar.
Wpatrzył się w nią staruszek i jakby wrósł oczami, a księżyc sączył przez okno coraz to piękniejszą, coraz hojniejszą poświatę ze srebra.
Wtedy przypomniał sobie Paweł Duda dziwne zdarzenie, dawne, sprzed ćwierci wieku chyba. Działo się to w kopalni, kiedy Paweł pracował na dole jako maszynista i prowadził lokomotywkę ciągnącą wózki z węglem. W zdarzeniu
ustawił lampę na wprost okna, by światło księżyca jeszcze mocniej się w niej odbijało. <br>- Masz oto, Pietrek... Dziwuj się... <br>W świetle księżyca lampa przemieniła się i wypiękniała. Stała się jeszcze okazalsza, aniżeli bywa zwykle wielka miedziana blenda*, którą na dole w kopalni nosi ze sobą sztygar. <br>Wpatrzył się w nią staruszek i jakby wrósł oczami, a księżyc sączył przez okno coraz to piękniejszą, coraz hojniejszą poświatę ze srebra. <br>Wtedy przypomniał sobie Paweł Duda dziwne zdarzenie, dawne, sprzed ćwierci wieku chyba. Działo się to w kopalni, kiedy Paweł pracował na dole jako maszynista i prowadził lokomotywkę ciągnącą wózki z węglem. W zdarzeniu
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego