pani, wystrojona jak na święto cała od złota i klejnotów. Jaś, choć mu w głowie <orig>czmerało</>, widział, że to coś nie po ludzku się dzieje. Chciał się przeżegnać, ale mu smyczek przeszkodził, zawołał więc tylko na głos: <br>- Wszelki duch Pana Boga chwali! <br>- I ja go chwalę - pokornie i rzewnie odpowiedziała strojna pani - choć nim oglądać go stanę się godną, wieki, wieki jeszcze miną! - z cichym dodając westchnieniem.<br>Jaśko, skoro tylko pierwsze słowa jej posłyszał, uspokojony, że nie z diabłem ma do czynienia, nie dając na resztę uwagi, zdjął czym prędzej z głowy baranią czapkę i kłaniając się nią do nóg, zaczął