lepiej działoby mi się, gdybym miał swój pokój, ciszę, powietrze, a tak... cierpi się w tym mrocznym, dusznym kącie. I pogodnie jest".<br>W kuchni rozległo się głośniejsze łkanie, trzasnęły drzwi i płacz jeszcze krótko zabrzmiał na schodach, potem umilkł. To Stukonisowa wyszła do pracy. Teodozja krzyknęła przez ścianę: "Zaraz, zaraz, studzę herbatę!" Lucjan wyjrzał na pokój; był nieład, łóżka nie posłane. Za zamkniętymi oknami mżył deszczyk, widać było szary skrawek nieba. Na dole ktoś trzepał, mimo deszczu, dywan czy odzież; słychać było głuchy trzask trzciny. Weszła Teodozja, wyniosła i dumna jak zawsze, postawiła na krześle szklankę z mlecznym płynem, talerzyk z