Co? Co? <br>Kilka kroków szłam za nimi, do Kopernika, potem wróciłam do domu, ogłuszona, zmartwiała, chciałam to zrobić zaraz, ale zasnęłam nie wiadomo kiedy, zasypiając pomyślałam: jutro. Jutro. <br>Przysuwam się do okna. Pada deszcz. Już wieczór, właściwie zmierzch, "szara godzina", pora, którą uwielbiam. Uwielbiałam. Patrzę, jak w deszczowej mgiełce już świecą latarnie uliczne, zapalają się pierwsze światła w oknach, coraz więcej, coraz mleczniej, a na zachodzie niebo się czerwieni. Na szybę padają pojedyncze krople. Patrzę, jak powoli spływają. Jedna po drugiej. Potem ulewa. Dudni. <br>I nagle - słyszę kroki na schodach. To nie kroki sąsiadki, która powłóczy nogami. Serce łomoce, podchodzi aż