ty już ją przy sobie". "Kiedy weź ją sobie, bo pokochałem cię serdecznie". Pocałowali się. Ten odpowiada: "Nie chcę ja swojej ni twojej żony, niech już zostanie przy tym, kto ją na ostatku wziął, po co chachmęcić". Ten swoje, a ten swoje. Aż wreszcie pierwszy mąż powiada: "Ja tutaj panie święty - dziękuję Bogu, żem się jej pozbył, a ten mi ją z powrotem wtrynia". Na to drugi: "Albo ją zabierzesz ode mnie z powrotem, albo cię, skurczybyku jeden, zaduszę tu, pod tym kontuarem.". Pobili się ostro po mordach, a zdaje się, że nawet jeden drugiego zabił, tylko nie pamiętam, który którego