Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
O, to już nie była dawna zahukana panienka! Miała na sobie granatowy żakiecik, a na głowie duży granatowy kapelusz z czarną wstążką. Oczy jej nabrały blasku, nos przybladł, policzki zaokrągliły się, wargi stały się pełniejsze i twarz straciła swój ostry zarys. Minęło chwilowe onieśmielenie i panna Kazimiera rozmawiała z matką swobodnie, jak wtedy w Warszawie, kiedy z panią Bielską przyszła nas odwiedzić.

Jechaliśmy wzdłuż torów, po czym dorożki skręciły na gościniec prowadzący do miasta odległego o parę wiorst.

Matka oględnie zaczęła przygotowywać pannę Kazimierę do spotkaxua z Anną Stiepanowną. Oblał mnie rumieniec wstydu, gdy napomknęła o zdradzonym przeze mnie sekrecie.

Panna
O, to już nie była dawna zahukana panienka! Miała na sobie granatowy żakiecik, a na głowie duży granatowy kapelusz z czarną wstążką. Oczy jej nabrały blasku, nos przybladł, policzki zaokrągliły się, wargi stały się pełniejsze i twarz straciła swój ostry zarys. Minęło chwilowe onieśmielenie i panna Kazimiera rozmawiała z matką swobodnie, jak wtedy w Warszawie, kiedy z panią Bielską przyszła nas odwiedzić.<br><br>Jechaliśmy wzdłuż torów, po czym dorożki skręciły na gościniec prowadzący do miasta odległego o parę wiorst.<br><br>Matka oględnie zaczęła przygotowywać pannę Kazimierę do spotkaxua z Anną Stiepanowną. Oblał mnie rumieniec wstydu, gdy napomknęła o zdradzonym przeze mnie sekrecie.<br><br>Panna
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego