Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
na ceratową sofę powiedział serdecznie:

- Siadajcie, najmilsi... Pomyśleliście jednak o mnie... Siadajcie wygodnie... Zaraz dostaniecie herbaty... Mateczko!

- Wiem, wiem! - odezwała się z sąsiedniego pokoju staruszka. - Za chwilę podam...

Fiodor Michajłowicz nie nazywał nas teraz "panami". Mówił nam "ty".

Rozmowa początkowo nie kleiła się. Byliśmy bardzo stropieni. Jeden tylko Pluj opowiadał swobodnie o szkole, o swoich ptakach, o ślizgawce...

Gdy już dostaliśmy herbatę z konfiturami, Kołosow poprawił się na poduszkach i zaczął mówić nieco monotonnym na pozór głosem, robiąc raz po raz długie pauzy, jak gdyby starał się zebrać myśli. Ale w miarę jak mówił, na twarzy i na szyi występowały mu
na ceratową sofę powiedział serdecznie:<br><br>- Siadajcie, najmilsi... Pomyśleliście jednak o mnie... Siadajcie wygodnie... Zaraz dostaniecie herbaty... Mateczko!<br><br>- Wiem, wiem! - odezwała się z sąsiedniego pokoju staruszka. - Za chwilę podam...<br><br>Fiodor Michajłowicz nie nazywał nas teraz "panami". Mówił nam "ty".<br><br>Rozmowa początkowo nie kleiła się. Byliśmy bardzo stropieni. Jeden tylko Pluj opowiadał swobodnie o szkole, o swoich ptakach, o ślizgawce...<br><br>Gdy już dostaliśmy herbatę z konfiturami, Kołosow poprawił się na poduszkach i zaczął mówić nieco monotonnym na pozór głosem, robiąc raz po raz długie pauzy, jak gdyby starał się zebrać myśli. Ale w miarę jak mówił, na twarzy i na szyi występowały mu
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego