o nasz grzbiet, ale nikomu nie udało się, nawet na chwilę, wejść w nas i sumiennie w naszych okolicach się rozejrzeć.<br> <page nr=10><br> Zresztą nie przez cały rok byliśmy tacy.<br> Na to ani ja, ani tym bardziej Jasiek, też jedynak, ale z bogatszej rodziny, nie mieliśmy czasu.<br> Dopiero późną jesienią, gdy zaczynał sypać śnieg, a mróz, począwszy od płycizn aż do zielonych głębin, ścinał rzekę, w domu zaś oprócz cięcia sieczki i zgrzeblenia koni nie było żadnej roboty, mogliśmy się ze sobą spiknąć.<br> Z kur i z domowego ptactwa, które Jasiek potrafił zbierać z grzędy do worka jak przejrzałe jabłka z gałęzi, że