Typ tekstu: Książka
Autor: Mularczyk Andrzej
Tytuł: Sami swoi
Rok: 1997
Kargul i znów
się chwycił za brzuch. Żeby ratować organizm, kołyszącym się krokiem
poszedł do chaty i przyniósł bańkę bimbru, co go jeszcze na
krużewnickich burakach wypędził.
- Jak swojuchą przepijemy, to nam żadna żaba nie zaszkodzi -
zawyrokował rozlewając bimber. - Ale jak ty mógł mnie takim świństwem
ugaszczać?
- Dziedzic Dubieniecki lał szampana z wanny gościom - bronił się
Kaźmierz. - A czy my teraz gorsze od dziedziców? Demokracja jest, każdy
może pić, co mu smakuje.
- Dla zdrowotności na dwa palcziki - mruczał Kargul, lejąc swojuchę
do kubków. I znów zaśpiewali, najpierw o białym rozmarynie, który się
rozwija, a potem, że nie rzucą ziemi, skąd ich
Kargul i znów<br>się chwycił za brzuch. Żeby ratować organizm, kołyszącym się krokiem<br>poszedł do chaty i przyniósł bańkę bimbru, co go jeszcze na<br>krużewnickich burakach wypędził.<br> - Jak &lt;orig&gt;swojuchą&lt;/&gt; przepijemy, to nam żadna żaba nie zaszkodzi -<br>zawyrokował rozlewając bimber. - Ale jak ty mógł mnie takim świństwem<br>ugaszczać?<br> - Dziedzic Dubieniecki lał szampana z wanny gościom - bronił się<br>Kaźmierz. - A czy my teraz gorsze od dziedziców? Demokracja jest, każdy<br>może pić, co mu smakuje.<br> - Dla zdrowotności na dwa palcziki - mruczał Kargul, lejąc &lt;orig&gt;swojuchę&lt;/&gt;<br>do kubków. I znów zaśpiewali, najpierw o białym rozmarynie, który się<br>rozwija, a potem, że nie rzucą ziemi, skąd ich
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego