razie u ludzi, którzy mieli dużo dzieci. Miał dopiero półtora roku i każdy mógł na niego powiedzieć, że to jego. Ale w ostatniej chwili mama sprzeciwiła się i nie chciała oddać Bućka kobiecie, która po niego przyszła, i wybiegliśmy z domu wszyscy razem.<br>To już nie była noc, kiedy biegliśmy szarą uliczką w stronę pola. Zewsząd słychać już było tupanie, <page nr=13> kołatanie, a nawet wystrzały. Wystrzały stawały się coraz częstsze, kiedy biegliśmy przez pole. Mama biegła z Bućkiem na rękach, przypasawszy go do siebie wielką, wełnianą chustą, a mnie wziął ojciec na plecy. Potem mama zatrzymała się i ojciec zatrzymał się również