idą przede mną, za mną, we mnie i przeze mnie baby, baby, baby.<br> I teraz też.<br> Ledwie wyszedłem z domu, idzie mi naprzeciw ta dorodna sołtysówna, widywana we śnie, pachnąca sianem, rozgniecionymi jagodami, zielem i snem.<br> I jeszcze pachnąca tymi wszystkimi dziewczynami, które kąpiąc się w rzece, tarmosiłem za warkocze, szczypałem w pośladki, całowałem w usta i w odgarniętą do nagości z włosów szyję, zanim postanowiłem, że się ożenię z jedną z tych dwóch dziewczyn.<br> Jezusie Nazareński, jeszcze nigdy nie chciało mi się tak ani garnuszka wody, ani jabłka z chłopięcego snu, ani bułanka, o którym marzyłem od dziecka, ani nurkowania